Startuj z nami Dodaj do ulubionych | ||
przedszkole specjalne 100 Kraków rehabilitacja dzieci niepełnosprawnych integracja |
495819 |
Czy warto mieć psa?
Od czasu, kiedy urodziłam Małgosię nigdy nie myślałam na poważnie o tym, aby mieć psa. Dość miałam obowiązków związanych z pielęgnacją i rehabilitacją dziecka, a potem opieki nad dwójką dzieci. Pies to obowiązek i odpowiedzialność – mówiłam, dodatkowe zajęcia, spacery, wizyty u weterynarza, sprzątanie, a może też alergeny wywołujące alergie. Odpychałam od siebie myśl o psie, mimo, że sama wychowywałam się z psem. Znałam kojący dotyk futra, ciepły język psi na swoich rękach w chwilach zdenerwowania, zimny koniec nosa pocieszający jakby od niechcenia i radosne powitania, oddanie psie wyrażające się oddaniem nam całego swego psiego życia i serca w tych nielicznych chwilach, które my poświęcamy psu. Przygoda naszej rodziny z psem zaczęła się podczas ostatnich ferii zimowych. Obok nas wynajmowały pokój matka i córka wraz ze szczeniakiem cocker spaniela. Szczeniak jakby na przekór wszystkim innym dzieciom najwięcej adorował Małgosię. Lizał, podgryzał, zmuszał do jakiejś aktywności. Gosia musiała się bronić przed natarczywym językiem psiaka. Niby niezadowolona odpychała go, ale gdy odchodził szła za nim i sprawdzała gdzie jest. Wyraźnie go szukała. Były to zachowania zupełnie obce dla Gosi, dziecka z zachowaniami autystycznymi. Ani rybki, ani świnka morska nie zainteresowały jej, a tu pies. Jeszcze po powrocie z ferii broniłam się, nie chciałam słyszeć o psie, ale wspomnienia zabaw ze szczeniakiem nie chciały odejść. A gdyby tak spróbować? Rozpoczęliśmy rozpytywać się u specjalistów, jak widzą taką współpracę zwierzęcia z Gosią. Wszyscy byli za takim rodzajem rehabilitacji. Twierdzili, że jeżeli my jako rodzice zgodzimy się podołać obowiązkom przy psie, to obcowanie z psem będzie z korzyścią dla naszych dzieci. Szukaliśmy rasy psów, które byłyby łagodne, miały cierpliwość do dzieci, psa, z którym nie bałabym się zostawić dzieci. Nasz wybór padł na owczarka szkockiego, psa średniej wielkości, umaszczonego w tricolorze: biały, czarny, brązowy, aby Gosia dobrze go widziała, no i oczywiście suczka – mieliśmy nadzieję, że będzie opiekuńcza. I nie pomyliliśmy się, chociaż początki były trudne dla nas rodziców, dla dziewczynek i dla szczeniaka. Przez okres około miesiąca Gosi było obojętne, że w domu był pies, a psu było obojętne, że jest Gosia. Myśleliśmy, że pomyliliśmy się w całej tej sytuacji. A jednak, powoli jedna i druga strona zbliżała się do siebie. Gosia, która głównie spędza czas na podłodze zauważyła nowego towarzysza zabaw. Pokazaliśmy, że psie zabawki wyrzucone przez nią, pies będzie do niej przynosił, a pies instynktownie wyczuł, że to jest ważne dla Gosi. Aktywność Małgosi wyrażała się w tym, że wyrzucała różne przedmioty, a tu taka niespodzianka, pies przynosił jej wyrzucone rzeczy i ona mogła wyrzucić je znowu. Po zabawie w aportowanie przyszedł czas na samodzielne poznawanie przez Gosię psa: dotykanie futra, nosa, zębów, ogona. Pies z „ anielską cierpliwością” znosi wszelkie zainteresowanie Gosi jego psią naturą. Podczas spacerów pies zmusił Gosię do wodzenia za nim, obserwacji, co robi z innymi psami. Ile radości przysparza jej zabawa naszej suczki z innymi psami. Obserwacja psa przeniosła się na obserwacje innych zwierząt. Co pół roku jeździliśmy z Gosią do ZOO. Dopiero teraz zaczęła zauważać zwierzęta, ale podstawowy warunek: zwierzę musiało się ruszać. Choćby najmniejszy ptaszek wzbudzał jej zainteresowanie, gdy latał, a nieruchomego słonia po prostu nie zauważyła. Czy warto mieć psa? Widząc Gosię bawiącą się z psem cieszymy się, że Gosia zdobywa nowe doświadczenia i umiejętności. Przy tej radości, jaką daje pies Gosi bledną obowiązki związane ze spacerami w słotne poranki i wieczory. Mimo, że tego nie mówimy na głos pies pomógł także nam rodzicom i siostrze Gosi – Ani. Mamy nowego towarzysza naszych wycieczek, cichego, wiernego obserwatora naszych zmagań z rehabilitacją Gosi. Kto wie, w czym jeszcze pies nam pomoże? Beata Siepracka, mama Gosi |
|